piątek, 12 września 2014

Zwyczajnie.

Lubię takie wieczory, jak ten. Skłaniają do refleksji. Nie ma nic przyjemniejszego, niż deszczowy wieczór, dobra książka, kubek herbaty i płyta Birdy w tle - to mój przepis na udany wieczór. Jest cicho, spokojnie, można by rzecz - monotonnie, ale czy monotonność nie jest przyjemna? Marzy mi się w przyszłości niewielki dom w Anglii, w okolicy lasu, tak aby jesienią móc wybierać się na długie, refleksyjne spacery. Mam w głowie idealną wizję mojej przyszłości, jednak martwi mnie wciąż jedna rzecz - czas. Zastanawiam się, czy zdążę zrobić to wszystko. Tyle marzeń, a tak niewiele czasu. Czasami zastanawiam się, dlaczego życie nie może być łatwiejsze, czemu nie rodzimy się tam gdzie chcemy, nie wyglądamy tak, jak chcielibyśmy wyglądać, czy też nie jesteśmy utalentowani w tych dziedzinach, w których chcielibyśmy być utalentowani. Odpowiedź jest prosta - bo wtedy nasze marzenia byłyby niczym. Nie docenialibyśmy tego, tak jak doceniam to teraz i nie mielibyśmy o czym marzyć, a co buduje bardziej niż marzenia?
Nie mogę się doczekać, aż na chodniku pojawi się więcej liści trzeszczących pod butami. Nie mogę się już doczekać tego cudownego zapachu. Chcę jak najlepiej wykorzystać nadchodzącą jesień. Przespacerować kilometry lasów i sfotografować tysiące liści.