Jeszcze tylko 2 dni. Przeżyję te 2 dni. Co prawda piętek od 7 do 19, ale dam radę muszę. Idę zakuwac na historię.
Daję spokój, odpuszczam. Jestem słaba? Może i tak. Nie mam naprawdę ochoty dalej ciągnąć
tego śmiesznego cyrku. Będzie jak ma być. Nic na siłę. Do niczego nikt nie będzie mnie
zmuszał, ani ja nie mam takiego zamiaru. Zdaję się na los. Teraz jedynie potrzebuję się
nastawić do tego wszystkiego. Nabrać innych nawyków, zmienić zachowanie. Ciężko jedynie
mi z tym, że muszę to robić sama. Jestem tam kompletnie sama. Ale dam radę, przecież
potrafię. Staram się nie myśleć o rzeczach mało ważnych. Skupiam się na jednym, ważnym
celu. Mocno wierzę w siebie. Wierzę, że potrafię to zrobić, że potrafię sobie poradzić.
Mam nadzieję, że moja wiara wygra i w końcu poczuję pełnie szczęścia, kiedyś.
Mam świadomość tego, że moje starania nie pójdą na marne, że kiedyś to wszystko się
odwróci. Muszę jedynie zacząć wdrążać to w życie. I będzie dobrze. I wszystko się ułoży.
Plan na kolejne dni jest mi doskonale znany, teraz jedynie muszę się go trzymać i nie
odpuszczać. Obiecuje sobie, że nie stracę wiary, że nie poddam się, znowu. Zrobię to,
jestem w stanie, mam szansę. Dajcie mi siłę.