Lubię takie wieczory, jak ten. Skłaniają do refleksji. Nie ma nic
przyjemniejszego, niż deszczowy wieczór, dobra książka, kubek herbaty i
płyta Birdy w tle - to mój przepis na udany wieczór. Jest cicho,
spokojnie, można by rzecz - monotonnie, ale czy monotonność nie jest
przyjemna? Marzy mi się w przyszłości niewielki dom w Anglii, w okolicy
lasu, tak aby jesienią móc wybierać się na długie, refleksyjne spacery.
Mam w głowie idealną wizję mojej przyszłości, jednak martwi mnie wciąż
jedna rzecz - czas. Zastanawiam się, czy zdążę zrobić to wszystko. Tyle
marzeń, a tak niewiele czasu. Czasami zastanawiam się, dlaczego życie
nie może być łatwiejsze, czemu nie rodzimy się tam gdzie chcemy, nie
wyglądamy tak, jak chcielibyśmy wyglądać, czy też nie jesteśmy
utalentowani w tych dziedzinach, w których chcielibyśmy być
utalentowani. Odpowiedź jest prosta - bo wtedy nasze marzenia byłyby
niczym. Nie docenialibyśmy tego, tak jak doceniam to teraz i nie
mielibyśmy o czym marzyć, a co buduje bardziej niż marzenia?
Nie mogę się doczekać, aż na chodniku pojawi się więcej liści
trzeszczących pod butami. Nie mogę się już doczekać tego cudownego
zapachu. Chcę jak najlepiej wykorzystać nadchodzącą jesień.
Przespacerować kilometry lasów i sfotografować tysiące liści.
